Link do tekstu Adolfa Loosa o architekturze, o architekturze, która, jak pisał Zumthor, „(…)może stawić opór, przeciwdziałać zużyciu form i znaczeń”, który opowiada o tym, co zrobili sto lat później (a nie-czego dokonali!) architekci z pracowni ov-a. Zaprojektowali  piękny, skromny dom, szanując to co jest i to gdzie jest, szanując jego mieszkańca i sąsiadów. Szanujący wreszcie pracę, materiały i życie ludzi, którzy mieszkali tu wcześniej, a ten szacunek wydaje mi się równie ważny społecznie co szacunek do miejsc, gdzie teraz ci ludzie teraz leżą („architekt jest odpowiedzialny przed wszystkimi”).

Przebudowa wiejskiej chałupy, obory i stodoły w Tupadly na południu Czech  w jeden dom dało piękny, malowniczy efekt, elegancko podkreślony atrybutami nowoczesności takimi jak duże powierzchnie szklanej tafli w pokoju dziennym. Oprócz zamiany stodoły i obory na przestrzeń mieszkalną, nadbudowano piętro, tworząc prywatną strefę mieszkańców. Jednak podział przebiega także w poziomie. Całość domu, dzięki połączeniu 3 stojących za sobą budynków, dzięki wydłużonemu kształtowi daję bardzo miłe poczucie prywatności w poszczególnych pomieszczeniach, co widać na zdjęciach i o czym przeczytać można we wzorcu „109.Długi, wąski dom” u Ch.Alexandra. Przy tym szeroki trakt i pomysł na to by pokój dzienny/kuchnia (jak w wiejskich domach) była pomieszczeniem dwukondygnacyjnym, adekwatnym do dużej powierzchni, powoduje, że poszczególne pomieszczenia i dom jako całości odczuwane są jako przestronne, nie poszatkowane nadmiernie a przy tym kameralne, gdzie to jest potrzebne i obszerne, pełne gestu tam gdzie gestów się oczekuje. Analogia pokoju dziennego do wiejskiej kuchni, gdzie wszyscy siedzą, przez którą wszyscy przechodzą, wynika nie tylko z połączenia funkcji salonu i kuchni i automatycznie stworzenia z tego pomieszczenia fikcjonalnego centrum domu, ale także z decyzji umiejscowienia w tym miejscu schodów na poddasze-sypailnie i traktowanie pokoju w sposób komunikacyjny. Nie wspomnę już o takich elementach, kształtujących klimat wnętrza jak różny materiał, rożna grubość ścian, pewna nieoczywistość, pewna niefunkcjonalność w pięknym kontraście do tych zimnych materiałów, które potrafią wyprodukować nam maszyny. Kontraście, który mówi nam, że żyjemy tu i teraz, w XXI wieku, jednak – mimo naszej pychy- jedynie jako kolejni w długim, długim ciągu idei, pomysłów, technik, przyjaźni i podłości.

źródło: archdaily.com

źródło: archdaily.com

źródło: archdaily.com

źródło: archdaily.com

Nieznana była dawnym mistrzom ta próżność nerwowa, niepotrzebna nerwowość, która pcha każdego architekta do robienia czegoś innego, niż sąsiad. To były tradycje, które ustalały formy, nie zaś formy, które zmieniały tradycje. Należy zaznaczyć, że starzy mistrzowie bynajmniej nie trzymali się tradycji na ślepo, za wszelką cenę. Wraz z nowemi potrzebami, nowemi zadaniami, nową techniką, łamało się prawo i odnawiały formy. (…) Dzisiaj dom nowy podoba się tylko dwóm osobowi: właścicielowi i architektowi. Dom powinien podobać się wszystkim. To odróżnia go od dzieła sztuki, które nie ma obowiązku podobać się każdemu. Dzieło sztuki jest sprawą prywatną artysty. Dom zaś nie jest sprawą prywatną. Dzieło sztuki powstaje nie dlatego, żeby ktokolwiek czuł jego potrzebę. Dom odpowiada pewnej potrzebie. Artysta nie jest odpowiedzialny przed nikim; architekt jest odpowiedzialny przed wszystkimi. Dzieło sztuki wyrywa ludzi z ich błogostanu. Dom właśnie służy dla wygody. Dzieło sztuki jest z istoty swej rewolucyjne, dom — konserwatywny. Dzieło sztuki myśli o przyszłości, dom — o teraźniejszości…