Wzywają nas.
Na początku marca obyć ma się w Krakowie Forum Mieszkańców i Mieszkanek Krakowa. Jest to próba usystematyzowania, nadania formy momentowi protestu, który miał miejsce w maju w Krakowie, kiedy to na rynku zostało rozbite miasteczko namiotowe. Miasteczko, które zaskoczyło wszystkich: pierwszego obozowicza zaskoczyło, to kto odpowiedział na jego gest, resztę obozowiczów – ogólnie pozytywny odbiór przez krakowian, urzędników zaskoczyła wydana przez nich decyzja, do tego stopnia, że musieli naginać prawo i łamać swobody obywatelskie, by rozbić miasteczko, a mnie zaskoczyła – mimo wszystko – żenujący poziom wypowiedzi urzędników nt. miasteczka, wstydu przed turystami i tp głupot. Jest godnym szacunku to, że znalazło się tyle zaangażowanych osób, by ferment ten podtrzymać. Od zeszłej wiosny krakowianie ścierali się z arogancką władzą po wielokroć: przeciwko zamykaniu szkół, planom budowy wewnątrzmiejskich autostrad, przeciwko smogowi itd, a w wydarzeniach tych czynną rolę odgrywali aktywiści tej dosyć amorficznej struktury jaką jest Prawo Do Miasta.
Warte podkreślenia jest to, że niezależnie kto protestował, architekci, anarchiści czy cykliści, najważniejsze protesty dotyczyły nie tylko niezgody na niekonsultowane propozycje władz, ale i podawały UMK na tacy alternatywne, lepsze rozwiązania, jak Aleja Mogilska czy pomysły walki ze smogiem. Ważne jest też to, że – oczywiście z różnym naciskiem, w zależności od sprawy i organizacji – propozycje te wykazywały wrażliwość społeczną. Ostatnie spory Federacji Anarchistycznej z Krakowskim Alarmem Smogowym, dobrze obrazują, że organizacje obywatelskie, kłócą się „w jaki sposób”, a nie „czy” pomagać najsłabszym.
Jest w tym wszystkim potencjał, nie dlatego, że powstało wiele organizacji i całkiem nieźle krakowianie potrafią się organizować wokół problemu, ale z powodu, o którym z nadzieją na miejskie rewolucje, pisano już nie raz : już nie tylko organizacje zakorzenione w szerszej filozofii i idei (FA, PDM), ale też stowarzyszenia konkretnego problemu (smog), lub konkretnej grupy użytkowników (rowerzyści) czytają (lepiej lub gorzej) cała mapę miejską: z nierównościami, wykluczeniem, brakiem rzeczywistej demokracji i wynikających z tego problemów: opału ze śmieci, faworyzowaniu aut itd. To jest oczywiście tekst pisany tylko z nadzieją na proces, który może rozpocząć forum. Póki co, w Krakowie dalej jest syf błota pośniegowego, prymitywnej ekonomizacji życia, tworzenia z miasta disneylandu i intelektualnej gnuśności, nie tylko wśród władz. Miasto sprzedaje ostatnią dużą działkę w obrębie I Obwodnicy bez planu zagospodarowania, by, dzięki brakom zasad, pogrążony w kryzysie finansów Urząd mógł być korumpowany przez inwestora: by ze szkodą dla mieszkańców móc podwyższyć inwestorowi stopę zwrotu (nie określając ilości miejsc parkingowych na działce, procentu powierzchni biologicznie czynnej czy charakteru usług w budynku) i samemu móc zażądać więcej za sprzedaż działki.
Przed Forum Miejskim, stoją te same problemy i szanse, które stały przed Kongresami Ruchów Miejskich: brak konkretnego kręgosłupa, amorficzność, spotkanie bardzo rożnych organizacji, często o przeciwstawnych celach, a z drugiej strony otwartość i umiejętność tworzenia fermentu i nadzieja na współpracę.
Jest w tym szansa samoorganizacji. Być może następny Kongres Ruchów Miejskich, będzie – tak jak opisywał Bookchin – sejmikiem przedstawicieli Forów Miejskich Łodzi, Warszawy, Wrocławia, Lublina itd. a nie organizacji konkretnych problemów z różnych miast.
W końcu idzie wiosna.